Kasia z Marysią zdążyły już na dobre zaaklimatyzować się w okazałej willi Salwanickiego .Ich
mama , pani Magda skończyła chemię , pracowała w instytucie analiz doświadczalnych Politechniki ,
ale przyszedł nowy dziekan , powsadzał swoich ludzi , a część etatów zlikwidował . Prezes zatrudnił
ją w jednym ze swoich laboratorii . Chemia była jej żywiołem . Tu w laboratorium niczym nie przypominała zalęknionej , bezradnej kobiety z Dworca Wileńskiego , była pełna energii i pomysłów .
Jej innowacja na zamienniki leków wielu renomowanych firm , przysporzyła koncernowi dość pokaźny , dodatkowy dochód , Kasia rzadko opuszczała obszerny gabinet , w którym pracował prezes
i właściciel potężnego koncernu
- pójdziesz się pobawić , a ja pojadę do pracy - powiedział wstając z fotela czterdziestopięcioletni ,
elegancki , o skandynawskich rysach twarzy mężczyzna
- jadę z tobą
- nie ma mowy dziecko , jadę do pracy
- przecież ty jesteś bogaty i nie musisz pracować
- każdy musi pracować , a przynajmniej dopilnować wszystkiego
- żeby cię nie okradli - skomentowała
- no , nie zupełnie , ale nie wszyscy by pracowali jak należy , no szkrabie , nie mam czasu
Dziecko złapało go za rękę i błagalnie patrzyło tymi zielonymi oczkami - pojadę - powiedziała błagalnym głosem - pomogę ci pracować , przecież ty tam rządzisz , powiesz , że jestem twoją córeczką , chcesz ?
- co chcę - przemówił jakby z innego świata , słowo córeczka jakoś mu nie pasowało , wolałby mówić synku
- co ci jest ? , mogę mówić tatusiu ? - zapytała , mój zginął w wypadku , prawie go nie pamiętam
- ja cię kiedyś uduszę , własnymi rękami - powiedział chwytając dziecko i podrzucając kilkakrotnie
w górę , jak robił to zawsze ze swoim synkiem , nie bała się wcale , śmiała się
- jeszcze raz
- nie mam już siły , ty mnie zamordujesz - poczuł się młodszy o co najmniej dwadzieścia lat
Marysia rzadko odwiedzała gabinet , zazdrościła trochę młodszej siostrze zażyłości , była bardziej nieśmiała i chociaż był dla niej bezspornym autorytetem i bardzo go lubiła , zapisał ich do prywatnej
szkoły , kupił ubrania w najelegantszych sklepach , komórki , laptopy i co tylko chcieli , jedzenia pod dostatkiem , to zawsze zwracała się proszę pana , odczuwała olbrzymi dystans i wolała pomagać w kuchni pani Leokadii , tam się czuła swobodniej . Chętnie podawała do stołu , przy którym młodsza siostra już czekała z prezesem
- musisz coś zjeść , bo będziesz głodny i nie będziesz miał siły krzyczeć na robotników jak pojedziemy do fabryki - zachęcała - ja cię nakarmię , za mamusię , za...
- a ja cię zaraz uduszę , nie wierzysz ? - poczuł jakąś błogość , od trzech lat zapomniał , że kogoś obchodzi jego zdrowie , że komuś naprawdę na nim zależy , a nie na jego pieniądzach . Byli wprawdzie tacy co troszczyli się o niego , ale by go szlag trafił , natomiast to dziecko.....
- na ludzi się nie krzyczy - odparł
- sama słyszałam , jak krzyczałeś na tego ...
- czasami mogę się zdenerwować , ale z zasady ....
Pojawienie się prezesa z dzieckiem w laboratorium wywołało powszechne zaskoczenie .
- nie wiedziałam , że pan prezes ma córeczkę - zagadnęła jedna z laborantek
- nie dolała pani chlorku , musimy skupić należytą uwagę na wykonywanej czynności - odparł
- tak panie prezesie , przepraszam - odparła czerwona jak burak
Przeszli do drugiego pomieszczenia , a właściwie olbrzymiej hali , wyposażonej w najnowocześniejsze sprzęty niemal z pod igły . Wszyscy z szacunkiem podnosili głowy . Lubiano , szanowano i bano się , a może raczej odczuwano olbrzymi dystans do tego bogatego , eleganckiego ,
a jednocześnie życzliwego , chociaż ostatnio ciągle zamyślonego i jakby nieprzytomnego szefa .
Dziś jednak był wesoły , tryskał życiem i energią , a to dziecko ....
- o ile tu szklaneczek , to w takich małych robi się soki do restauracji , nie w słoikach , a , to pewnie
wino będzie i tu się drożdży dodaje , żeby był alkohol , a potem wlewa w gąsiory - zauważyła
W hali dało się słyszeć stłumiony śmiech , prezes też uśmiechnął się mimochodem
- tu się robi lekarstwa , żeby wyleczyć chorych ludzi , a jak masz aniołku na imię ?- wszyscy starali się być mili , to , czy ktoś lubił dzieci , nie miało znaczenia , dziecko było z najwyższą władzą przedsiębiorstwa , ale ki diabeł , co to za dziecko , miał tylko synka , którego stracił tracił trzy lata temu , ale sprawa wyjaśniła się nadzwyczaj szybko
- Kasia , ale leki robi się w aptece , prawda tatusiu ?
Teraz osłupieli już wszyscy , Cecylii , technikowi farmacji wypadł połączony gumowymi wężykami
zestaw probówek i z trzaskiem jedna po drugiej rozbijały się o marmurową posadzkę pozostawiając
różnokolorowe płyny , na koniec spadł palnik , podłoga płonęła kilkoma kolorami . Zenek z sąsiedniego rzędu stołów skoczył na pomoc
- o jakie fajne kolorowe ogniki , widziała takie , jak smok ziajał ogniem - super , proszę nie gasić
- to mogłoby wybuchnąć córeczko - odparł żartobliwie podkreślając każdą sylabę , te zdziwione miny
personelu , zaczęły go bawić - ciekawość to pierwszy stopień do piekła , miała pani tego naoczny dowód , tylko przy okazji w tym piekle byśmy spłonęli my , niewinni ludzie
- bardzo przepraszam , panie prezesie - wybełkotała
- ja myślałem , że to lampa , albo latarnia , a to twarz Cecylki tak zaświeciła na czerwono - skomentował Zenek , po wyjściu prezesa i jego uroczej córeczki
mama , pani Magda skończyła chemię , pracowała w instytucie analiz doświadczalnych Politechniki ,
ale przyszedł nowy dziekan , powsadzał swoich ludzi , a część etatów zlikwidował . Prezes zatrudnił
ją w jednym ze swoich laboratorii . Chemia była jej żywiołem . Tu w laboratorium niczym nie przypominała zalęknionej , bezradnej kobiety z Dworca Wileńskiego , była pełna energii i pomysłów .
Jej innowacja na zamienniki leków wielu renomowanych firm , przysporzyła koncernowi dość pokaźny , dodatkowy dochód , Kasia rzadko opuszczała obszerny gabinet , w którym pracował prezes
i właściciel potężnego koncernu
- pójdziesz się pobawić , a ja pojadę do pracy - powiedział wstając z fotela czterdziestopięcioletni ,
elegancki , o skandynawskich rysach twarzy mężczyzna
- jadę z tobą
- nie ma mowy dziecko , jadę do pracy
- przecież ty jesteś bogaty i nie musisz pracować
- każdy musi pracować , a przynajmniej dopilnować wszystkiego
- żeby cię nie okradli - skomentowała
- no , nie zupełnie , ale nie wszyscy by pracowali jak należy , no szkrabie , nie mam czasu
Dziecko złapało go za rękę i błagalnie patrzyło tymi zielonymi oczkami - pojadę - powiedziała błagalnym głosem - pomogę ci pracować , przecież ty tam rządzisz , powiesz , że jestem twoją córeczką , chcesz ?
- co chcę - przemówił jakby z innego świata , słowo córeczka jakoś mu nie pasowało , wolałby mówić synku
- co ci jest ? , mogę mówić tatusiu ? - zapytała , mój zginął w wypadku , prawie go nie pamiętam
- ja cię kiedyś uduszę , własnymi rękami - powiedział chwytając dziecko i podrzucając kilkakrotnie
w górę , jak robił to zawsze ze swoim synkiem , nie bała się wcale , śmiała się
- jeszcze raz
- nie mam już siły , ty mnie zamordujesz - poczuł się młodszy o co najmniej dwadzieścia lat
Marysia rzadko odwiedzała gabinet , zazdrościła trochę młodszej siostrze zażyłości , była bardziej nieśmiała i chociaż był dla niej bezspornym autorytetem i bardzo go lubiła , zapisał ich do prywatnej
szkoły , kupił ubrania w najelegantszych sklepach , komórki , laptopy i co tylko chcieli , jedzenia pod dostatkiem , to zawsze zwracała się proszę pana , odczuwała olbrzymi dystans i wolała pomagać w kuchni pani Leokadii , tam się czuła swobodniej . Chętnie podawała do stołu , przy którym młodsza siostra już czekała z prezesem
- musisz coś zjeść , bo będziesz głodny i nie będziesz miał siły krzyczeć na robotników jak pojedziemy do fabryki - zachęcała - ja cię nakarmię , za mamusię , za...
- a ja cię zaraz uduszę , nie wierzysz ? - poczuł jakąś błogość , od trzech lat zapomniał , że kogoś obchodzi jego zdrowie , że komuś naprawdę na nim zależy , a nie na jego pieniądzach . Byli wprawdzie tacy co troszczyli się o niego , ale by go szlag trafił , natomiast to dziecko.....
- na ludzi się nie krzyczy - odparł
- sama słyszałam , jak krzyczałeś na tego ...
- czasami mogę się zdenerwować , ale z zasady ....
Pojawienie się prezesa z dzieckiem w laboratorium wywołało powszechne zaskoczenie .
- nie wiedziałam , że pan prezes ma córeczkę - zagadnęła jedna z laborantek
- nie dolała pani chlorku , musimy skupić należytą uwagę na wykonywanej czynności - odparł
- tak panie prezesie , przepraszam - odparła czerwona jak burak
Przeszli do drugiego pomieszczenia , a właściwie olbrzymiej hali , wyposażonej w najnowocześniejsze sprzęty niemal z pod igły . Wszyscy z szacunkiem podnosili głowy . Lubiano , szanowano i bano się , a może raczej odczuwano olbrzymi dystans do tego bogatego , eleganckiego ,
a jednocześnie życzliwego , chociaż ostatnio ciągle zamyślonego i jakby nieprzytomnego szefa .
Dziś jednak był wesoły , tryskał życiem i energią , a to dziecko ....
- o ile tu szklaneczek , to w takich małych robi się soki do restauracji , nie w słoikach , a , to pewnie
wino będzie i tu się drożdży dodaje , żeby był alkohol , a potem wlewa w gąsiory - zauważyła
W hali dało się słyszeć stłumiony śmiech , prezes też uśmiechnął się mimochodem
- tu się robi lekarstwa , żeby wyleczyć chorych ludzi , a jak masz aniołku na imię ?- wszyscy starali się być mili , to , czy ktoś lubił dzieci , nie miało znaczenia , dziecko było z najwyższą władzą przedsiębiorstwa , ale ki diabeł , co to za dziecko , miał tylko synka , którego stracił tracił trzy lata temu , ale sprawa wyjaśniła się nadzwyczaj szybko
- Kasia , ale leki robi się w aptece , prawda tatusiu ?
Teraz osłupieli już wszyscy , Cecylii , technikowi farmacji wypadł połączony gumowymi wężykami
zestaw probówek i z trzaskiem jedna po drugiej rozbijały się o marmurową posadzkę pozostawiając
różnokolorowe płyny , na koniec spadł palnik , podłoga płonęła kilkoma kolorami . Zenek z sąsiedniego rzędu stołów skoczył na pomoc
- o jakie fajne kolorowe ogniki , widziała takie , jak smok ziajał ogniem - super , proszę nie gasić
- to mogłoby wybuchnąć córeczko - odparł żartobliwie podkreślając każdą sylabę , te zdziwione miny
personelu , zaczęły go bawić - ciekawość to pierwszy stopień do piekła , miała pani tego naoczny dowód , tylko przy okazji w tym piekle byśmy spłonęli my , niewinni ludzie
- bardzo przepraszam , panie prezesie - wybełkotała
- ja myślałem , że to lampa , albo latarnia , a to twarz Cecylki tak zaświeciła na czerwono - skomentował Zenek , po wyjściu prezesa i jego uroczej córeczki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz