- cześć Arnold , mam człowieka , zapalenie ścięgien
- na ile chcesz ?
- od poniedziałku , myślę , że na dwa , trzy tygodnie , a potem zdecydujesz , rachunek na Zygmunta
- dobra , sala jedynka , czy dwójka ?
- zaczekaj chwilę - profesor zwrócił się do Jerzego - chcesz salę jedno , czy dwuosobową ?
- może być dwu , będzie raźniej - odparł
- dobra słyszałem , a co dobrego pijecie ?
- Poloneza , jak zwykle
- wam to dobrze , a ja muszę harować
- nie przesadzaj , też miałem trzy operacje przed chwilą - odparł profesor - może wpadniesz ?
- dziś nie da rady , a do kiedy balujesz ?
- do jutra włącznie , niedziela leczenie piwem , a poniedziałek o szesnastej mam wykłady , a potem nockę
- może wpadnę jutro
- dobra , bo musimy pogadać - wtrącił Salwanicki
- ok , to do jutra - połączenie zakończyło się , do salonu wszedł barczysty , wysoki Antoni , sama jego postura budzi respekt , wnosząc dwie zgrzewki szampana bezalkoholowego , zanim podążała pani Leokadia z lekarstwami
- panie prezesie , dołożyłem dwieście pięćdziesiąt , oto rachunki - powiedział dosadnym barytonem , stawiając i rozpakowując zakupy
- dobrze , potem się rozliczymy - skomentował pan Zygmunt
- o , szampan , ucieszyła się Kasia , jesteś kochany , a lody ?
- już podaję kochanie , państwu też ?
- ja poproszę - odparł prezes , z likierem wiśniowym pani Leokadii
- pan prezes żartuję
- wcale nie , jest wyśmienity
Gospodyni z Antonim oddalili się , by po chwili pojawić się z lodami .
- no to otwieramy , uwaga strzelam - powiedział profesor i potrząsnął butelką , Kasia z Anią schowały się pod stół , jednakże wystrzelony korek odbił się od ściany tak niefortunnie , że trafił schowaną pod stołem Anię w kolano
- zawsze muszę mieć pecha - powiedziała wychodząc , nawet pan Jerzy nie mógł opanować śmiechu
Brązowy , stojący , złocony zegar , nakręcany dwoma łańcuchami utrzymującymi ciężarki , wybił godzinę dziesiątą , dzieci zdążyły zjeść lody , wypić dwie butelki napoju gazowanego szumnie nazwanego szampanem
- skrzatoimprezy ciąg dalszy jutro , dziś uległa ona bezwzględnemu zakończeniu - skomentował profesor
- właśnie , pójdziecie z panią Lodzią i Weroniką - zadysponował Zymunt
- a mogą do mojego pokoju ? - zapytała Kasia
- dobrze , tam wam przygotują co chcecie
- dobranoc tatusiu - dziecko pocałowało go w policzek
- dobranoc panu , dziękujemy bardzo , powiedziała Karolina i odeszły z Anią i Kasią na górę
- na ile chcesz ?
- od poniedziałku , myślę , że na dwa , trzy tygodnie , a potem zdecydujesz , rachunek na Zygmunta
- dobra , sala jedynka , czy dwójka ?
- zaczekaj chwilę - profesor zwrócił się do Jerzego - chcesz salę jedno , czy dwuosobową ?
- może być dwu , będzie raźniej - odparł
- dobra słyszałem , a co dobrego pijecie ?
- Poloneza , jak zwykle
- wam to dobrze , a ja muszę harować
- nie przesadzaj , też miałem trzy operacje przed chwilą - odparł profesor - może wpadniesz ?
- dziś nie da rady , a do kiedy balujesz ?
- do jutra włącznie , niedziela leczenie piwem , a poniedziałek o szesnastej mam wykłady , a potem nockę
- może wpadnę jutro
- dobra , bo musimy pogadać - wtrącił Salwanicki
- ok , to do jutra - połączenie zakończyło się , do salonu wszedł barczysty , wysoki Antoni , sama jego postura budzi respekt , wnosząc dwie zgrzewki szampana bezalkoholowego , zanim podążała pani Leokadia z lekarstwami
- panie prezesie , dołożyłem dwieście pięćdziesiąt , oto rachunki - powiedział dosadnym barytonem , stawiając i rozpakowując zakupy
- dobrze , potem się rozliczymy - skomentował pan Zygmunt
- o , szampan , ucieszyła się Kasia , jesteś kochany , a lody ?
- już podaję kochanie , państwu też ?
- ja poproszę - odparł prezes , z likierem wiśniowym pani Leokadii
- pan prezes żartuję
- wcale nie , jest wyśmienity
Gospodyni z Antonim oddalili się , by po chwili pojawić się z lodami .
- no to otwieramy , uwaga strzelam - powiedział profesor i potrząsnął butelką , Kasia z Anią schowały się pod stół , jednakże wystrzelony korek odbił się od ściany tak niefortunnie , że trafił schowaną pod stołem Anię w kolano
- zawsze muszę mieć pecha - powiedziała wychodząc , nawet pan Jerzy nie mógł opanować śmiechu
Brązowy , stojący , złocony zegar , nakręcany dwoma łańcuchami utrzymującymi ciężarki , wybił godzinę dziesiątą , dzieci zdążyły zjeść lody , wypić dwie butelki napoju gazowanego szumnie nazwanego szampanem
- skrzatoimprezy ciąg dalszy jutro , dziś uległa ona bezwzględnemu zakończeniu - skomentował profesor
- właśnie , pójdziecie z panią Lodzią i Weroniką - zadysponował Zymunt
- a mogą do mojego pokoju ? - zapytała Kasia
- dobrze , tam wam przygotują co chcecie
- dobranoc tatusiu - dziecko pocałowało go w policzek
- dobranoc panu , dziękujemy bardzo , powiedziała Karolina i odeszły z Anią i Kasią na górę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz