Pani Stefania Nowicka była nauczycielką biologii a mąż Jerzy prowadził dość dobrze prosperującą piekarnię . Uczciwość i starannie dopracowane receptury zapewniły mu stały zbyt i przyzwoite dochody . Nie pił , nie palił , do restauracji nie chodził , przecież żona gotowała znakomicie , tylko dom i praca . Pani Stefania lubiła swoją szkołę , dzieciaki też ją lubili.
Już w czasie studiów poznała przyszłego męża , pobrali się . O jak się cieszył z narodzin Karolinki ,
cztery lata później przyszła na świat Ania . Jaki ja jestem szczęśliwy z wami - mawiał - jesteście
sensem mojego życia . Kupili plac i rozpoczęli budowę wymarzonego domu .
- wreszcie wyprowadzimy się ze służbowego mieszkania - cieszyli się - gdy Karolinka biegała z małą
Anią w wózku po ich własnym placu , a dom już sięgał pierwszego piętra .Będzie jak w bajce.
- teraz już eksportuje pieczywo do Rosji , to szybko wykończymy i umeblujemy według waszych
życzeń - mawiał
Niestety , pieniądze za wysłany towar nigdy nie dotarły , firmy okazały się fikcyjne , ale podatek
VAT prawdziwy , komornik zlicytował plac z rozpoczętą budową na poczet należności Urzędu Skarbowego , zostały długi u hurtowników za mąkę , cukier , nie wypłacone pensje pracownikom
i czynsz najmu lokalu .
Pan Jerzy załamał się , nachodzili dłużnicy , wprawdzie , dzięki jego pracowitości , dorywczym
zajęciom (piekarzy potrzebują) i handlu na bazarze część długów udało się spłacić , ale nocna praca
w piekarniach nadwątliła jego zdrowie , zaczął cierpieć na zwyrodnienie stawów , gorączkował.
Pani Stefania dorabiała korepetycjami i nauczaniem angielskiego w prywatnej szkole . Zarabiała
nieźle , ale choroba męża , który zaciskając zęby dalej chodził na nocki , leki , podręczniki - Ania
poszła do pierwszej klasy no i jeszcze długi , na szczęście już tylko cztery tysiące , no i czynsz za
mieszkanie , które dawniej dostała z tyłu budynku szkoły , na szczęście też niewielki.Ale praca
w prywatnej szkole skończyła się . W sąsiedztwie powstały dwie filie szkół językowych z nowoczesnymi salami audiowizualnymi , a więc zredukowano etaty . Na szczęście wyszli z długów.
- nic się nikomu nie należy , jakie to szczęście , huraaa - powtarzał chodząc po pokoju pan Jerzy ,
nawet przestał utykać z tej radości . Pani Stefania przygotowała wspaniałą kolacje , było nawet piwo
grzane z miodem i z jajkiem . Karolinka chwaliła się zrobionym z zapałek wiatrakiem ( zawsze lubiła
chłopięce zajęcia) a Ania nowym rysunkiem i szóstką , którą za niego dostała.
W dwóch malutkich pokoikach szkolnego mieszkania nareszcie zapanowała namiastka małego szczęścia. Renta Jerzego szła na leki i komorne , a pensja nauczycielska ( etat w państwowej szkole przecież został) i korepetycje na skromne życie wystarczały. Zapanował tak dawno upragniony spokój , dzieci stały się mniej nerwowe , a nawet radosne . Karolinka robiła teraz okręt Santa Maria ,
z modelarza , a Ania siedząc na kolanach szeptała do ucha ; kocham cię tatusiu . Pan Jerzy zapomniał
nawet o chorobie i bólu , a wpatrywał się w powracającą radość w oczach dzieci . Jeszcze będą mieli
wszystko - powtarzał sobie , tylko chwilę odetchnę , podleczę nogę i coś zorganizuję.
- Wiecie co? - wpadła podekscytowana pani Stefania - spotkałam Sandrę , koleżankę z pracy , potrzebują u pewnych bogatych ludzi pomocy do domu , mogłabym chodzić popołudniami , podobno
nieźle płacą
- ale będziesz się przemęczać , już jakoś sobie radzimy - odparł Jerzy
- pójdę chociaż porozmawiać , lubię gotować , umówiła mnie na dziewiętnastą , a co robisz córeczko?
- sklejam okręt , będzie taki , jak na rysunku
- zupełnie jak chłopak : noga , zapałki , czołgi , samochody , a teraz okręt - odezwał się Jerzy - Ania ,
to porysuje , ale też nie bawiła się lalkami , ale te wyklejanki są śliczne i ten pociąg z pudełek.
- lalki to dla małych dzieci - skomentowała młodsza
- mój wielki mały szkrabie - ojciec pocałował główkę dziecka i przytulił do siebie
Już w czasie studiów poznała przyszłego męża , pobrali się . O jak się cieszył z narodzin Karolinki ,
cztery lata później przyszła na świat Ania . Jaki ja jestem szczęśliwy z wami - mawiał - jesteście
sensem mojego życia . Kupili plac i rozpoczęli budowę wymarzonego domu .
- wreszcie wyprowadzimy się ze służbowego mieszkania - cieszyli się - gdy Karolinka biegała z małą
Anią w wózku po ich własnym placu , a dom już sięgał pierwszego piętra .Będzie jak w bajce.
- teraz już eksportuje pieczywo do Rosji , to szybko wykończymy i umeblujemy według waszych
życzeń - mawiał
Niestety , pieniądze za wysłany towar nigdy nie dotarły , firmy okazały się fikcyjne , ale podatek
VAT prawdziwy , komornik zlicytował plac z rozpoczętą budową na poczet należności Urzędu Skarbowego , zostały długi u hurtowników za mąkę , cukier , nie wypłacone pensje pracownikom
i czynsz najmu lokalu .
Pan Jerzy załamał się , nachodzili dłużnicy , wprawdzie , dzięki jego pracowitości , dorywczym
zajęciom (piekarzy potrzebują) i handlu na bazarze część długów udało się spłacić , ale nocna praca
w piekarniach nadwątliła jego zdrowie , zaczął cierpieć na zwyrodnienie stawów , gorączkował.
Pani Stefania dorabiała korepetycjami i nauczaniem angielskiego w prywatnej szkole . Zarabiała
nieźle , ale choroba męża , który zaciskając zęby dalej chodził na nocki , leki , podręczniki - Ania
poszła do pierwszej klasy no i jeszcze długi , na szczęście już tylko cztery tysiące , no i czynsz za
mieszkanie , które dawniej dostała z tyłu budynku szkoły , na szczęście też niewielki.Ale praca
w prywatnej szkole skończyła się . W sąsiedztwie powstały dwie filie szkół językowych z nowoczesnymi salami audiowizualnymi , a więc zredukowano etaty . Na szczęście wyszli z długów.
- nic się nikomu nie należy , jakie to szczęście , huraaa - powtarzał chodząc po pokoju pan Jerzy ,
nawet przestał utykać z tej radości . Pani Stefania przygotowała wspaniałą kolacje , było nawet piwo
grzane z miodem i z jajkiem . Karolinka chwaliła się zrobionym z zapałek wiatrakiem ( zawsze lubiła
chłopięce zajęcia) a Ania nowym rysunkiem i szóstką , którą za niego dostała.
W dwóch malutkich pokoikach szkolnego mieszkania nareszcie zapanowała namiastka małego szczęścia. Renta Jerzego szła na leki i komorne , a pensja nauczycielska ( etat w państwowej szkole przecież został) i korepetycje na skromne życie wystarczały. Zapanował tak dawno upragniony spokój , dzieci stały się mniej nerwowe , a nawet radosne . Karolinka robiła teraz okręt Santa Maria ,
z modelarza , a Ania siedząc na kolanach szeptała do ucha ; kocham cię tatusiu . Pan Jerzy zapomniał
nawet o chorobie i bólu , a wpatrywał się w powracającą radość w oczach dzieci . Jeszcze będą mieli
wszystko - powtarzał sobie , tylko chwilę odetchnę , podleczę nogę i coś zorganizuję.
- Wiecie co? - wpadła podekscytowana pani Stefania - spotkałam Sandrę , koleżankę z pracy , potrzebują u pewnych bogatych ludzi pomocy do domu , mogłabym chodzić popołudniami , podobno
nieźle płacą
- ale będziesz się przemęczać , już jakoś sobie radzimy - odparł Jerzy
- pójdę chociaż porozmawiać , lubię gotować , umówiła mnie na dziewiętnastą , a co robisz córeczko?
- sklejam okręt , będzie taki , jak na rysunku
- zupełnie jak chłopak : noga , zapałki , czołgi , samochody , a teraz okręt - odezwał się Jerzy - Ania ,
to porysuje , ale też nie bawiła się lalkami , ale te wyklejanki są śliczne i ten pociąg z pudełek.
- lalki to dla małych dzieci - skomentowała młodsza
- mój wielki mały szkrabie - ojciec pocałował główkę dziecka i przytulił do siebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz