Weronika znała dobrze swojego szefa.Nigdy nie przepadał za dziećmi , kochał tylko swojego synka , dopiero po jego stracie zmienił się radykalnie : z wesołego , pogodnego , lubiejącego pożartować i zawsze zatroszczyć się o potrzeby innych człowieka , stał się ponury , wiecznie zamyślony i o dziwo polubił obce zupełnie dzieci , a zwłaszcza zdolne i błyskotliwe , czyli te , które w jakimkolwiek stopniu przypominały mu Michałka.Ludzi szanował zawsze i pomimo , że tego , czy owego złapał na kradzieży, był wyrozumiały.Panie Nowicki - zwykł mawiać , tak się nie da , ja wiem , że potrzebował pan tych pieniędzy na leki dla żony , ale trzeba było mi o tym powiedzieć.Sama pochodziła z biednej rodziny alkoholików i dopiero w jego firmie mogła skończyć zaocznie studia . Myślała nawet , jakby tu nawet rozweselić pana Zygmunta , ale po paru nieudanych próbach zrezygnowała.
Jeszcze przed paroma laty nigdy nie wpadłaby na pomysł , by zawracać mu głowę jakimś dzwoniącym dzieciakiem , ale teraz .....
- dobrze niech pani połączy - machnął ręką
- ale rozmowa się już rozłączyła panie prezesie
- dobrze , niech mnie pani połączy z tym numerem , który się wyświetlił
- już łączę panie prezesie
- Halo , tu Zygmunt Salwanicki słucham pana
- jaki Salnicki , nie znam pana , o co chodzi?
Poirytował się , nie przywykł do takich żartów , zwłaszcza teraz , a już na pewno nie do tego , by ktoś przekręcał jego tak przecież dobrze znane w świecie biznesu nazwisko.
- przecież dzwonił pan do mnie przed chwilą , telefon mi się wyświetlił.
- nie dzwoniłem do pana i nie wiem kim pan jest , nie znam żadnego Zygmunta
- ty kretynie ,nie jestem usposobiony do żartów - wrzasnął prezes
- to pan dzwoni do obcego człowieka i mu ubliża , widocznie mamusia nie nauczyła pana kultury.
Połączenie zostało przerwane . Pan Zygmunt uspokoił się nieco , może rzeczywiście jakaś pomyłka.Sięgnął po kryształową szklaneczkę z koniakiem , gdy telefon odezwał się znowu :
- panie prezesie , jakieś dziecko płacze w słuchawkę i prosi orozmowę z panem :
- tym razem prezes wstał i sam osobiście poszedł odebrać telefon
- panie Zygmuncie - odezwał się zapłakany nieznajomy dziecięcy głos,- jesteśmy na dworcu,jestem głodna,niech pan przyjedzie po nas , nie mamy pieniędzy,mama jest chora, szybko,bo już nikt nie pożyczy mi telefo....-rozmowa urwała się
Jeszcze przed paroma laty nigdy nie wpadłaby na pomysł , by zawracać mu głowę jakimś dzwoniącym dzieciakiem , ale teraz .....
- dobrze niech pani połączy - machnął ręką
- ale rozmowa się już rozłączyła panie prezesie
- dobrze , niech mnie pani połączy z tym numerem , który się wyświetlił
- już łączę panie prezesie
- Halo , tu Zygmunt Salwanicki słucham pana
- jaki Salnicki , nie znam pana , o co chodzi?
Poirytował się , nie przywykł do takich żartów , zwłaszcza teraz , a już na pewno nie do tego , by ktoś przekręcał jego tak przecież dobrze znane w świecie biznesu nazwisko.
- przecież dzwonił pan do mnie przed chwilą , telefon mi się wyświetlił.
- nie dzwoniłem do pana i nie wiem kim pan jest , nie znam żadnego Zygmunta
- ty kretynie ,nie jestem usposobiony do żartów - wrzasnął prezes
- to pan dzwoni do obcego człowieka i mu ubliża , widocznie mamusia nie nauczyła pana kultury.
Połączenie zostało przerwane . Pan Zygmunt uspokoił się nieco , może rzeczywiście jakaś pomyłka.Sięgnął po kryształową szklaneczkę z koniakiem , gdy telefon odezwał się znowu :
- panie prezesie , jakieś dziecko płacze w słuchawkę i prosi orozmowę z panem :
- tym razem prezes wstał i sam osobiście poszedł odebrać telefon
- panie Zygmuncie - odezwał się zapłakany nieznajomy dziecięcy głos,- jesteśmy na dworcu,jestem głodna,niech pan przyjedzie po nas , nie mamy pieniędzy,mama jest chora, szybko,bo już nikt nie pożyczy mi telefo....-rozmowa urwała się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz